Każdy doświadczony fotograf powie, ze światło to najważniejsza kwestia jeśli chodzi o godzinę rozpoczęcia sesji w plenerze. Światło buduje nam klimat w fotografii. Jest zupełnie inne o poranku, w południe i wieczorem.

Ale TO światło – tuż przed zachodem słońca jest czymś co wielbię miłością czystą. W fotografii wiele dzięki temu można wykreować. Chodzi mi tu po głowie coś… Coś co stworzy specjalną atmosferę podczas sesji – czyli dobrą podstawę, bazę do dalszych działań. Do tego dochodzi dalej: odpowiednie kadrowanie czyli pomysł i jego realizacja oraz finalnie – wybór tych najlepszych ujęć i ich retusz… Zobaczcie tylko – jedno z powyższych pozostaje nie do przejścia: światło. Czy jest, czy go nie ma. Tylko i aż. Stąd to takie ważne by polegać na opinii fotografów planując swoją sesję lub godzinowy plan ślubu. Wbrew obiegowej opinii na wszystko znajdzie się czas. Na plenerze Asi i Slavy tak właśnie było.

Plener rozpoczęliśmy w Licheniu (uwierzycie że tak piękne zdjęcia można wykonać przy bazylice?). A następnie… Zatrzymaliśmy się po prostu przejeżdżając z jednego miejsca na drugie. Piękna polanka, zachodzące słońce. Niby nic, a jednak. Zobaczcie ile magii można było zatrzymać w ciągu tych paru chwil. Można powiedzieć, że zdjęcia zakończyliśmy równo z ostatnim promieniem słońca.