Uzgadniając wspólnie miejsce pleneru wiedzieliśmy, ze chcemy podtrzymać elegancję munduru, ale i znaleźć troszkę zieleni na zdjęcia nieco luźniejsze (o ile można tak w ogóle powiedzieć o zmianie munduru na.. garnitur, ale wiecie przecież co mam na myśli…

Tak pomysł padł na Zamek w Gołuchowie i jego okolice. Bardzo lubię naszą sesję. Odnajduje w niej elegancję, ale również beztroskę, spokój… Po prostu miłość w czystym wydaniu z tą delikatnością, jaką ma w sobie Sylwia i pełną klasą Piotra.
Nie zabrakło nam uśmiechów mimo upału i swobody w naszej wspólnej współpracy. Właśnie na takim zgraniu najbardziej mi zależy podczas pracy z fotografowanymi parami. Zbyt często teraz pochłania nas przeokropne tempo życia codziennego. Na nic nie możemy znaleźć czasu, a przecież czasami jednak warto się oderwać od tej bieganiny. Zatrzymać czas i poświecić chwile na to, co najważniejsze. Na bliskość. A gdy druga osoba jest daleko, poza domem? Są właśnie zdjęcia, by myślami przywołać nie tylko to ciepłe słońce…

Na spacerze z fotografem normalną rzeczą jest że w najmniej oczekiwanym momencie (dla pary) zatrzymuje się i cieszy się, 'zacierając łapki’ na myśl o zdjęciu które zaraz poczyni.
 Pewnie nie tylko mnie to dotyczy, że widząc uroczą polankę czy ścianę kwiatów otuloną idealnym światłem – fotografowie niemal natychmiast wizualizują sobie uśmiechniętą parę stojącą właśnie w TYM miejscu. Ponoć widzenie rzeczy których (jeszcze!) nie ma jest oznaką choroby. Ale nawet jeśli, to choroba – ma nazwę 'fotografia’ a lekarstwem są nowe zdjęcia. 🙂 Działajmy zatem!