Wojskowy plener Sylwii i Piotra, Zamek Gołuchów
Uzgadniając wspólnie miejsce pleneru wiedzieliśmy, ze chcemy podtrzymać elegancję munduru, ale i znaleźć troszkę zieleni na zdjęcia nieco luźniejsze (o ile można tak w ogóle powiedzieć o zmianie munduru na.. garnitur, ale wiecie przecież co mam na myśli...
Tak pomysł padł na Zamek w Gołuchowie i jego okolice. Bardzo lubię naszą sesję. Odnajduje w niej elegancję, ale również beztroskę, spokój... Po prostu miłość w czystym wydaniu z tą delikatnością, jaką ma w sobie Sylwia i pełną klasą Piotra.
Nie zabrakło nam uśmiechów mimo upału i swobody w naszej wspólnej współpracy. Właśnie na takim zgraniu najbardziej mi zależy podczas pracy z fotografowanymi parami. Zbyt często teraz pochłania nas przeokropne tempo życia codziennego. Na nic nie możemy znaleźć czasu, a przecież czasami jednak warto się oderwać od tej bieganiny. Zatrzymać czas i poświecić chwile na to, co najważniejsze. Na bliskość. A gdy druga osoba jest daleko, poza domem? Są właśnie zdjęcia, by myślami przywołać nie tylko to ciepłe słońce...
Na spacerze z fotografem normalną rzeczą jest że w najmniej oczekiwanym momencie (dla pary) zatrzymuje się i cieszy się, 'zacierając łapki' na myśl o zdjęciu które zaraz poczyni.
Pewnie nie tylko mnie to dotyczy, że widząc uroczą polankę czy ścianę kwiatów otuloną idealnym światłem - fotografowie niemal natychmiast wizualizują sobie uśmiechniętą parę stojącą właśnie w TYM miejscu. Ponoć widzenie rzeczy których (jeszcze!) nie ma jest oznaką choroby. Ale nawet jeśli, to choroba - ma nazwę 'fotografia' a lekarstwem są nowe zdjęcia. :) Działajmy zatem!
Wiosenna sesja brzuszkowa. Przyjaciółki w kaliskim sadzie
Tak to już fotografowie mają, że jeżdżąc na wycieczki bliższe lub dalsze - wyglądają na prawo i lewo szukając potencjalnych miejsc na zdjęcia. I tak było w przypadku pięknego sadu. Zamiast jechać drogą 'jak zawsze' - postanowiłam nieco zboczyć z trasy. Tym razem było warto... :)
Kwiecień jest tak specyficznym miesiącem, ze dosłownie z dnia na dzień jest w stanie zmienić warunki do zdjęć. Sady są szczególnie wrażliwe na takie zmiany. Wystarczy deszczyk lub mocniejszy powiew wiatru w nocy i już zamiast bielutkich kwiatuszków mamy same listki. Dlatego każda sesja jaka jest realizowana w kwitnącym sadzie zostaje baaardzo długo w moim serduszku. Musicie przyznać - ma w sobie magie!
Sesja lifestyle. Noworodkowa sesja w domu
Poniższa sesja to idealny przykład, jak swobodna może być sesja noworodkowa w domu. Bez rekwizytów, pozowania, stresu czy maleństwo będzie spać czy nie. Po prostu Wy i maluszek w domowych pieleszach, ot cała filozofia.
Sesja lifestylowa to zdecydowanie najlepsze rozwiązanie dla tych rodziców, którzy obawiają się jak maleństwo zachowa się podczas układania w studio i którzy wiedzą od początku, że ich maleństwo jest z tych bardziej ‚wymagających”. Lub po prostu dla tych, którzy sceptycznie podchodzą do wszelkich rekwizytów i stylizacji.
Sesja w domu, jest idealna także kiedy najzwyczajniej w świecie nie chcecie jechać do studio, a wolicie, żebym to ja odwiedziła Was w domu. Nie ukrywajmy- jest to dla Was wygodniejsze rozwiązanie, szczególnie w tych pierwszych tygodniach po porodzie. Dojadę do Was w każdy rejon, czy jest to Kalisz, Ostrów, Stawiszyn, czy Pleszew. Wszystko jest kwestią naszych ustaleń, dlatego nie bójcie się pytać!
Zapraszam do oglądania poniższych zdjęć z sesji noworodkowo-rodzinnej, a rodzicom jeszcze raz dziękuje za zaufanie i wymarzoną sesję!
Rustykalno - swingowy ślub Justyny i Pawła w Kaliszu
Już od pierwszego spotkania z Justyną i Pawłem wiedziałem, że czeka nas szalony czas spędzony wspólnie z fotografią i weselem! Nie spodziewałam się jednak, że będzie aż tak wspaniale!
Wchodząc w szczegóły, to pierwsze spotkanie z Pawłem odbyliśmy zupełnie przypadkowo w samochodzie, na trasie do Wrocławia. Jednak z podróży można również czegoś praktycznego się dowiedzieć, poznać ciekawych ludzi...
Ha! Swojego dobrego przyjaciela poznałam również w podobny sposób. Jadąc 'do'. Nie wiem czemu zrezygnowałam ze wspólnych przejazdów... Na rzecz wygody? Chyba czas to zmienić. :)
Ale wracając...
Fotograficznie rozpoczęliśmy od błogosławieństwa na świeżym powietrzu. To naprawdę fajny pomysł, jeśli chcecie by wam towarzyszyło część gości, niekoniecznie pochowanych po kątach i w przejściach pokoju.
Ślub: Katedra Kaliska to chyba najbardziej klimatyczny kościół w Kaliszu (no dobrze, dobrze, już się poprawiam - uroku dotrzymuje jeszcze bazylika św.Józefa). W obu miejscach uwielbiam pracować. A jeszcze bardziej uwielbiam tą lawinę żywych kwiatów tuż na wyjściu...
Wesele odbyło się w Warszówce, tuż pod Kaliszem. Pod Dębem. Jak było? Naturalnie, lekko i SWOBODNIE. Po prostu było 'to coś', co ciężko opisać. To jest jak z miłością - po prostu wiesz, że jest. Czasami próbujesz to nazwać, ale nie zawsze ma to sens (bo lepiej to przeżyć po prostu) i tego się trzymajmy.
Samo miejsce ma u mnie podstawowy foto-plus - można wyjść na zewnątrz, w plener żeby zrobić piękne rodzinne zdjęcia. Z resztą - zobaczcie sami, poszukajcie inspiracji na swój ślub, zahaczcie też o leśny plener, który dodany jest również w tym wpisie.
Leśny plener
Wesele rustykalne - Stara Stajnia w Pleszewie
Paulina i Bartek wybrali na ceremonię ślubną uroczy kościółek przy parku, w Gołuchowie. Późniejsze świętowanie i tańce miały miejsce się w Starej Stajni pod Pleszewem. To wspaniałe klimatyczne miejsce sprawdziło się przy pomyśle na wesele w klimacie rustykalnym. Miejsce godne uwagi - jako usługodawcy byliśmy niesamowicie rozpieszczani przez samą właścicielkę, ale to też dłuższa opowieść… Do dziś wracamy z wielką lubością w to miejsce na niedzielne obiady, gdy wkradnie się małe lenistwo. Goście, którzy nie byli jeszcze nigdy w tym miejscu , a miałam z nimi okazję rozmawiać podczas wesela, mówili że będzie trudno 'przeskoczyć' wesele Pauliny i Bartka. Chodzi tutaj oczywiście o pary, które same są na etapie organizowania swoich poczynań ślubnych.
Tak to już bywa w towarzystwie, że potem każda kolejna para chce zaskoczyć swoich gości i szuka oryginalnej lokalizacji weselnej, a z tym nie jest tak łatwo, szczególnie jeśli ślub ma być klimatyczny i w dodatku, w naszej okolicy - Kalisza, czy Pleszewa.
Przed fotografem otworzyć się też nie jest łatwo. Na pewno zgodzi się ze mną tato Pauliny - w końcu sam pasjonuje się fotografią, a tu obowiązek spadł właśnie na nas! Na barkach czułam bardzo duży kredyt zaufania. Myślę, że spełniony został najważniejszy warunek, przez co materiał ogląda się naprawdę bardzo dobrze. Fotografie muszą oddać rzeczywisty klimat jaki panuje na uroczystości, a fotograf powinien mieć oczy dookoła głowy - nie tylko na parkiecie. Tak też było, tak też jest. Materiał oddany, albumy wydrukowane - można zatem nacieszyć oczy, bo jest czym!
Jesienny naturalny plener brzuszkowy Darii i Łukasza
Jesień, zwieńczenie lata, to uczta kolorów dla oczu. Z Darią i Łukaszem wykonaliśmy sesję w lesie, opartą głównie na naturalnych ujęciach i stylizacjach przyszłej mamy.
Pomysłów na sesje brzuszkową jest tyle, co niemiara. Studio ma swój urok, ale i plenerowa fotografia ma też sporo do powiedzenia. A Wy co sądzicie? Czy taki plener skradnie i wasze serce?
Plener przy bazylice w Licheniu oraz w lesie o zachodzie słońca
Każdy doświadczony fotograf powie, ze światło to najważniejsza kwestia jeśli chodzi o godzinę rozpoczęcia sesji w plenerze. Światło buduje nam klimat w fotografii. Jest zupełnie inne o poranku, w południe i wieczorem.
Ale TO światło - tuż przed zachodem słońca jest czymś co wielbię miłością czystą. W fotografii wiele dzięki temu można wykreować. Chodzi mi tu po głowie coś… Coś co stworzy specjalną atmosferę podczas sesji - czyli dobrą podstawę, bazę do dalszych działań. Do tego dochodzi dalej: odpowiednie kadrowanie czyli pomysł i jego realizacja oraz finalnie - wybór tych najlepszych ujęć i ich retusz… Zobaczcie tylko - jedno z powyższych pozostaje nie do przejścia: światło. Czy jest, czy go nie ma. Tylko i aż. Stąd to takie ważne by polegać na opinii fotografów planując swoją sesję lub godzinowy plan ślubu. Wbrew obiegowej opinii na wszystko znajdzie się czas. Na plenerze Asi i Slavy tak właśnie było.
Plener rozpoczęliśmy w Licheniu (uwierzycie że tak piękne zdjęcia można wykonać przy bazylice?). A następnie… Zatrzymaliśmy się po prostu przejeżdżając z jednego miejsca na drugie. Piękna polanka, zachodzące słońce. Niby nic, a jednak. Zobaczcie ile magii można było zatrzymać w ciągu tych paru chwil. Można powiedzieć, że zdjęcia zakończyliśmy równo z ostatnim promieniem słońca.